Dzisiaj biegałam od samego rana, wydawało mi się, że szybko skończę pracę i do domku, a tu masz babo placek. Nie miałam czasu dzisiaj na obiad, tak więc przygotowałam sobie na szybko tzw. Garlic bread, którego miałam okazję skosztować podczas wakacyjnego pobytu w Londynie u mojej kochanej M.,
Oczywiście, w Polsce wszystkim kojarzy się, to z grzankami do sałatki, ja miałam okazję spróbować tej pyszności, w innej odsłonie.
Wydawało by się, że to bardzo proste, spód jak do pizzy, do tego oliwa z czosnkiem i oczywiście jak dla mnie rozmaryn, z pewnością nadaję się do tego również ser, ale ja za owym nie przepadam, dlatego też moja wersja jest bardzo skromna.
Kolejna trudność, jaką napotkałam to piekarni, w porządnym piecu z pewnością wypiek tego dzieła wychodzi o stokroć lepiej, no ale cóż, trzeba sobie radzić :)
Ach, ile bym oddała, żeby teraz skosztować tego przysmaku, w oryginalnym wykonaniu
A, to już po upieczeniu...
smakuję na prawdę, rewelacyjnie...
A w połączeniu z kremem, pomidorowym hmm, palce lizać
No nic uciekam, dzisiaj trochę kulinarnie, ale to tylko dlatego, że jestem w fazie przygotowania projektów wielkanocnych.
Pozdrawiamy
... Pokój 213...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz